Drugi rok z rzędu nie udało mi się dotrzeć nad Parsętę przed Nowym Rokiem, więc z konieczności nowy sezon otwierałem na wrocławskiej Odrze. A dokładnie na przystani na Zatoce. W towarzystwie Henia oczywiście. I Pana Pimpka, naszego kwoka samobieżnego, bo w tak ważnym wydarzeniu musiała wziąć udział pełna ekipa naszego blogu. Także mając na względzie ową ważność postanowiliśmy nie ograniczać się do jednorazowego wypadu nad wodę w Nowy Rok, a urządzić prawdziwą wędkarską trzydniówkę.

Przy inauguracji sezonu najważniejszą sprawą jest to, by nie zejść z wody o kiju. Źle by to wpłynęło na wyniki w dalszej części sezonu. A tu pierwszego stycznia niespecjalnie przyjemna niespodzianka. Okazało się, że mimo kilku dni odwilży cała Zatoka jest zamarznięta. Lód był co prawda już cienki i słaby, ale porzucać dało się jedynie na wejściu do Zatoki. A tam o tej porze roku nigdy nic nie bierze. Jako ludzie czynu nie poddaliśmy się jednak. Zwodowaliśmy mniejszą łódkę i cały dzień zabawialiśmy się kruszeniem lodu w kącie Zatoki, licząc, że przyspieszy to topnienie i przynajmniej w następnych dniach będzie można swobodnie łowić.

Nasze wysiłki zaprocentowały nie tylko w kolejnych dniach. Już tak pod wieczór Henio wypatrzył małą przerwę w pływającej po powierzchni krze i z właściwymi tylko sobie mistrzostwem i gracją wywalił z niej na boczny trok okonka. Egzemplarz niezbyt okazały, jednak tu liczyła się przede wszystkim sztuka. Pierwsza ryba została złowiona i sezon 2022 został oficjalnie otwarty. Poniżej filmik z tego ważkiego wydarzenia 🙂

 

W niedzielę drugiego było już zdecydowanie lepiej. I z lodem, i z rybami. Przez noc rozmarzło z pół Zatoki, licząc od ujścia. W naszym ulubionym kącie przy trzcinach, gdzie dzień wcześniej kruszyliśmy lód, też było nieźle. Henio przepłynął tylko łódką odgarniając krę i można było łowić. Jakiegoś szału w wynikach nie było, ale złowiłem kilka okonków. I pierwszego w sezonie szczupaka. Co prawda wielkości widelca, ale zawsze 🙂 Łowiłem głownie z pomostu, a Henio urzędował przy trzcinach. Usiłował złowić wzdręgę i o dziwo, udało mu się. Nawet dwie wyciągnął. Nagromił przy tym masę malutkich okonków, takich po 5 cm – łowił na najmniejsze chińskie tanty i plemniki Relaksa. Namawiał mnie nawet do wzięcia udziału w tym procederze, ale odmówiłem uznając rzecz za niegodną mojego wędkarskiego arcymistrzostwa 🙂

Poniżej kilka migawek z niedzieli 🙂

 

Poniedziałek trzeciego to już normalne łapanie – po lodzie nie zostało śladu. Okonki “współpracowały” całkiem przyzwoicie. W rogu Zatoki brały niewielkie, to przeniosłem się na pomost poszukać większych. I faktycznie znalazłem, co widać na poniższym filmiku.

 

W poniedziałek brały nie tylko okonie. Henio wyciągnął kolejne wzdręgi, a do mnie przyczepiły się małe szczupaczki. Dwa razy po chwili holu obcięły mi przynętę, ale trzy udało mi się wyciągnąć. W tym jednego tak zaplątanego w zestaw (nie wiem, jak mu się udało to zrobić), że wyjechał na brzeg ogonem do przodu.

 

Podsumowując naszą rozpoczynającą nowy sezon trzydniówkę, to wypadła całkiem fajnie. Bez jakichś fajerwerków ilościowych czy jakościowych, ale coś tam połowiliśmy. A to już sukces zważywszy, że to początek stycznia.

Wujek Janek 🙂