Uważam, że wędkarze, szczególnie nad wodą, powinni sobie nawzajem pomagać. I staram się sztywno trzymać tej zasady. Nie odmówię nawet pomocy ściganym przeze mnie szyderstwami przy każdej okazji kolegom łowiącym na przynęty naturalne. Musimy się razem trzymać, przecież gramy na jednym boisku. Właśnie ostatnio miałem okazję do udzielenia takiej wędkarskiej koleżeńskiej pomocy.

Od początku czerwca uganiamy się tylko za sumami. Z lepszym, a bywa i gorszym skutkiem trollujemy zawzięcie. Tak też było w poniedziałek. Zaczynamy zaraz po siedemnastej. I to całkiem nieźle zaczynamy, bo zanim dopłynęliśmy do cypla miałem pobicie. Wyglądało na sumka, ale się nie zapiął niestety. Niewiele później Henio wyciąga metróweczkę. Wygląda, że sum się podniósł i żeruje. Ale, jak to pozory mają w zwyczaju, i tym razem myliły. Dalej nic się nie dzieje. Cypel – most kilka razy i nic. Wypad za most, pod brzozy, gdzie ostatnio mieliśmy wyniki też nic. Lekko znudzeni brakiem aktywności sumów postanawiamy trochę popływać po innych miejscówkach. I to był klasyczny błąd taktyczny 🙂

Wracaliśmy właśnie spod jednostki wojskowej gdy zauważyłem, że trollujący na naszym odcinku Leszek, znajomy z przystani zwany przez nas Tytanikiem, coś holuje na kamieniach przy cyplu, motając się przy tym straszliwie. I tu właśnie wylazł na wierzch nasz taktyczny błąd. Zamiast pilnować własnego, sprawdzonego grajdołka, wypuściliśmy się na wojaże. A w tym czasie nasze ryby konkurencja wyłapuje. Podpływamy bliżej, by popatrzeć i ewentualnie puścić jakiś złośliwy komentarz. A tu okazuje się, że są kłopoty z podebraniem.

Sumek przy rufie Tytanika. Wyraźnie brakuje trzeciej ręki do podebrania zwierzaka

Sumek jest spory, ale już wymęczony i nawet moje okrzyki „Ryba nie daj się!” nie zagrzewają go do dalszej walki. Głośno komunikujemy Tytanikowi, że sum już mu zdechł i niech się weźmie za podbieranie, bo sytuacja staje się lekko żenująca. A ten, że go się boi. Co prawda Henio, znany zawistnik odpowiada, że my też i dlatego się trzymamy z daleka, ale widzę, że z podebraniem faktycznie jest problem. Co prawda Tytanik zainstalował na łódce podesty na linii wody, ale nie dorobił sobie niestety trzeciej ręki. Jedną trzymał wędkę, drugą chwycił za reling, by do wody nie wlecieć i nie miał trzeciej, by suma podebrać.

Nie było co się zastanawiać. Szybki abordaż i wejście do akcji

Nie było co się zastanawiać. Szybki abordaż, przeskakuję na pokład Tytanika, imiennika swojego kapitana zresztą, i włączam się do akcji. Wielkich problemów nie widzę, sum zapięty jest głęboko. Kilka lep na zachętę do jeszcze paru zrywów, potem kontrola sztywności. Wypada pomyślnie, więc chwyt za szczękę i wyjazd z wody. Jest trochę kłopotu z wtaskaniem zwierzaka na pokład – deko wysoko a sumek swoje waży, ale dajemy radę. Mordoplastyka i pomiar. Metr siedemdziesiąt, niezły wynik.

Lepa na zachętę. Niech się jeszcze sumek deko zmęczy

Kontrola sztywności. Pozytywnie, sumek gotów do podebrania

Chwyt za szczękę i wjazd na pokład

Mordoplastyka. Sum połknął woblera głęboko i musiałem mu do paszczy pół ręki wsadzić 🙂

Pomiar. Szkoda, że tylko mierniczych widać 🙂

I to, w zasadzie, byłoby na tyle. Pozostaje jeszcze tylko kwestia tytułu wpisu. Że koleżeńska pomoc, to rozumie się samo przez się. Ale co do tego wszystkiego ma XXI wiek? Ano to, że właśnie ów XXI wiek (co prawda nieco spóźniony – ale lepiej późno niż wcale 🙂 ) zawitał na pokład Tytanika. Już po całej akcji kapitan Tytanika, w przytomności Małżonki, złożył mi uroczystą obietnicę, że od teraz będzie wszystkie okazowe sumy wypuszczał. I to jest właśnie myślenie adekwatne do XXI wieku, o środku zjednoczonej Europy nie wspominając! To, czy w podjęciu tej ważkiej decyzji pomogła przeprowadzona dzień wcześniej rozmowa wychowawcza nie wiem. To nieistotne. Ważne, że myślenie weszło na właściwe tory. Co prawda ta „okazowość” to dopiero od 150 cm w górę, ale jak raz to detal nad którym jeszcze popracujemy 🙂

Wypuszczanie suma. Nasz kolega Tytanik osiągnął kolejny poziom wędkarskiego wtajemniczenia. Gratulacje!!! 🙂

Sum w dobrym zdrowiu wrócił do Odry i mam nadzieję, że nie trafi na jakichś mięsiarzy i dorośnie do dwóch metrów co najmniej. A wtedy się spotkamy. I dopiero będzie o czym napisać i co sfilmować 🙂

 

28.06

Wreszcie Henio zmontował filmik z całego zdarzenia. Niespecjalnie jest co oglądać, bo Henio sfilmował całą akcję z dziwacznej perspektywy. Ale, mniej więcej, tak to wyglądało: