Ni z tego, ni z owego Henio zrobił się pracowity. Brał jak leci dodatkowe zajęcia, wykłady, seminaria i takie tam. Już myślałem, że zwyczajnie zdurniał na stare lata, bo jak by nie patrzyć, w tym roku stuknie nam po sześćdziesiątce. A w takim wieku nawet wypada różnić się deko od młodszej części społeczeństwa 🙂 Ale nic z tych rzeczy. Henio ni mniej, ni więcej, tylko postanowił nazbierać kaskę na nową łódkę.
Cel wydał mi się zbożny, bo nasz stary U-Boot słabo wytrzymał próbę czasu i wygląda, że zaraz się rozsypie. Na dodatek okazało się, że zajechaliśmy mu burtę czymś ostrym i w trakcie przewożenia na i z zimowania poszycie pękło. Nie szło pływać, bo pił wodę jak na kacu. Stąd nowe pływadło było jak najbardziej na miejscu. Do tego miało być większe, z wyższymi burtami i mocniejszym silnikiem. Skoro kaska była, to pozostał tylko wybór modelu łodzi.
Po wygranej walce z Henia pomysłami i wynajdowanymi przez niego w necie używkami stanęło, że trzeba kupić coś nowego. Około czterech metrów, cena pięć, sześć tysięcy. Przejrzeliśmy co tam Wujek Google na temat łódek wędkarskich pokazuje i w oko wpadł nam Kraken 380. Od razu mi się łódka spodobała. Sprawiała takie solidne wrażenie. Widać na pierwszy rzut oka było, że to porządnie i w sposób przemyślany zrobiona konstrukcja. Przypominała mi nieodżałowanego Michała Milexu, którego Pan Stasiuk onegdaj przepił. Trochę miałem wątpliwości, bo na stronie u nich biednie, jak u bohaterów “Domu do remontu” i bałem się, że to jakiś fejk czy inna podpucha. Ale telefoniczne i mailowe pertraktacje rozwiały wątpliwości.
Może deko z tymi obawami koloryzuję, ale przede wszystkim bałem się, czy aby pawęż wytrzyma dwunastokonny silnik. Stara łódka miała być do silnika 10 KM. Na Hondzie dwójce nie było problemów, ale po doczepieniu pięciu koni wygięło pawęż tak, że deko pękła. Od naprężeń popękała też w środku tylna bakista. Okazało się jednak, że w Krakenie wstawiona jest w pawęż solidna metalowa płyta, a nie jakaś cieniutka płyta OSB czy inne ustrojstwo z psiego g… Nie było się co zastanawiać. Wybraliśmy kolor (kobalt na zewnątrz, w środku kość słoniowa czy tam z innego zwierzaka) i osprzęt. Tu nie wydziwialiśmy. Zrezygnowaliśmy z wioseł, siedzisk i innych daszków. Tylko winda do kotwicy. Henio wpłacił zaliczkę (pięć stówek) i pozostało już tylko oczekiwanie na przyjazd łodzi. Nie trzeba było po nią jeździć – producent za dosłownie grosze obiecał ją dostarczyć. I to na wózku, żeby można się było bez problemu od razu slipować.
Wreszcie nastał ten dzień! Nasz Kraken 380 już na przystani.
Umówiliśmy się na drugą połowę marca, ostatecznie padło na trzydziesty pierwszy. Wyjechaliśmy po ekipę z Krakena na rogatki i pilotowaliśmy ich do przystani. Sami by pewnie nie trafili, bo jak raz cała okolica jest rozkopana i ciężko się w tych objazdach komuś spoza miasta zorientować. Dojechaliśmy i niespodzianka. A właściwie to szok! Łódka przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. Jest ogromna, pięknie wykonana. Dopiero w realu widać, ile miejsca jest w środku. I to wyjątkowo sensownie zagospodarowanego. Pierwsza rzeczą, jaką powiedziałem chłopakom z Krakena (właściciele firmy, Panowie Mądry, Senior i Junior – pozdrawiam! 🙂 ), że zrobili błąd, nie umieszczając na stronie zdjęcia z kimś w środku. Dopiero gdy mamy porównanie widać, jak obszerne jest wnętrze łodzi.
Pierwsze moczenie. Kraken 380 na slipie.
Wodowanie Krakena 380. Zabrakło szampana, ale i tak wyszło ekstra 🙂
Może wyprzedzę wydarzenia, ale przytoczę elegancki przykład na to, jakie wrażenie robi łódka z Krakena. W niedzielę zadzwonił nasz kumpel z przystani, Łysy. Jak raz wybrał się z rodziną na przystań i zobaczył nasze nowe pływadło. Sam Łysy dotąd pływał pontonem, a o łódkach wypowiadał się nieszczególnie. A teraz dzwoni, bo on też musi mieć taką i tylko chce wiedzieć, gdzie kupić i za ile. I nawet nie może się zastanawiać, bo małżonka już zadecydowała, że kupują nieodwołalnie. Takich dziewczyn wędkarzom potrzeba! 🙂 A wczoraj Henio doniósł, że Łysy wszystko załatwił i już czeka na odbiór łodzi 🙂
Kraken 380 w całej okazałości w naszym kącie na przystani. Na razie ze starą Hondziną, ale za kilka dni ma przyjechać dwanaście koni 🙂
Wodowanie przebiegło sprawnie i po chwili nasz Krakenboot stał już w naszym kącie przy pomoście. Było już późno, więc dokręciliśmy tylko starą Hondę, a pierwsze próby na wodzie odłożyliśmy na następny dzień. Zdążyłem jeszcze tylko wprowadzić pewne zmiany organizacyjne. Mając na uwadze niewątpliwe zasługi Henia i jego wcześniejszą nienaganną (żart 🙂 ) służbę, awansowałem go ze stanowiska pierwszego oficera naszego okrętu flagowego na kapitana. Sam skromnie przyjąłem posadę admirała, głównodowodzącego całą naszą flotą 🙂
Henio tuż po awansie na kapitana 🙂
Kraken 380 – pierwsze testy na wodzie
Przez panująca zarazę nie tylko w łeb wzięły nasze plany wędkarskie na kwiecień, a może też maj i czerwiec. Nie możemy nawet porządnie wypróbować naszej nowej łodzi. Wodna pływa, a mandaty wysokie 🙂 Ale nie mogliśmy tak całkowicie odpuścić i już na następny dzień byliśmy na wodzie. Na początek z pięciokonnym silnikiem. Ciekaw byłem, jak sobie stara Honda poradzi z tak dużą łódką – prawie cztery metry i sto dwadzieścia kilo ciężaru własnego. Plus nas dwóch oczywiście. I tu kolejna miła niespodzianka. Krakenboot ma niewielkie zanurzenie i świetnie idzie po wodzie. Robiliśmy 11 km/h, czyli tyle, co znacznie mniejszym starym U-Bootem. Łódka okazała się też wyjątkowo stabilna. Nie szkodzi jej przechylanie przez burtę, nie trzeba jakichś balansów robić. Także stawanie na tylnej bakiście nie stanowi problemu. To ważne, bo trollując z rzadka przybijamy do brzegu… 🙂
Pierwszy rejs naszego Krakena czas zacząć. Odbijamy…
… i wypływamy z naszej zatoki.
Pomiar prędkości na mostku kapitańskim 🙂
Pierwsza solówka Henia na Krakenie. Trochę nas zmartwiła tendencja łódki do zbytniego zadzierania dzioba nawet przy małej prędkości.
Nie odważyliśmy się na łowienie, więc tu mogę tylko trochę “poteoretyzować”. Z trollingiem w ogóle nie będzie problemu, ale to normalka, miejsca do tego nie potrzeba. Na małej łódce były kłopoty, gdy łowiliśmy zakotwiczeni w nurcie i obaj rzucaliśmy na rufę czy dziób. Tu wygląda, że spokojnie się miniemy. Łódka jest szeroka, także przy dziobie, można wygodnie usiąść na bocznej bakiście i raczej nie będziemy wchodzić sobie w paradę. Tylko trzeba będzie deko przypakować na siłowni – przez te wysokie burty już tak łatwo sumka pod dwa metry się nie przeciągnie 🙂 Ale za to zasrańcy na skuterach i innych takich już nam do środka chlapać nie będą. To samo przy płynięciu pod falę i wiatr.
Kraken 380 już z nowym silnikiem – wygląda, że da się na tym pływać 🙂
Kraken 380 – teraz Henio sprawdza naszą nową maszynkę 🙂
Na dziobie też całkiem przyjemnie – masa miejsca 🙂
Henio wypływa w pierwszy samodzielny rejs na nowym silniku
Ale przygazował! 1/4 mocy jak nic! 🙂
A tak ja na 1/3 🙂
Pierwsze próby robiliśmy w środę, a w czwartek przyszedł dwunastokonny Storm, więc znowu byliśmy na wodzie. Tu już wyraźnie zobaczyliśmy, że jak na nasz gust, to dziób zbyt idzie do góry. Przy dwóch osobach nie miało to znaczenia, ale płynąc samemu na pełnym gazie, jechało się prawie w ciemno – dziób zasłaniał wszystko z przodu. Rzadko kiedy zależy nam, by pływać z pełną prędkością, ale czasami chcemy szybko się przenieść o kilka kilometrów i wtedy to zadzieranie nosa może być deko uciążliwe. Pomogło by trymowanie, w tym przypadku lekkie pochylenie kolumny silnika do łodzi, ale nasz nowy Chińczyk nie daje takiej możliwości. Jest już na ostatnią “dziurkę”. Wymyśliliśmy, ze skoro silnika się nie da, to pochylimy pawęż. Wstawimy pod mocowanie silnika kliny z obu stron pawęży i powinno być po sprawie. Już zapowiedziałem Ryśkowi, sąsiadowi i specowi od robienia wszelkich metalowych ustrojstw, że ma odpowiedzialną robotę w najbliższym czasie. Wyskoczymy w święta, pomierzy co i jak, zrobi kliniki i się pomysła wypróbuje. A i okazja do towarzyskiego spożycia będzie 🙂
Tak wygląda młody człowiek zadowolony ze swej nowej zabawki 🙂
Cóż, ja też nie wyglądam na zmartwionego 🙂
No i po zabawie. Cumujemy Krakena i czekamy na lepsze czasy dla wędkarzy 🙂
A na razie czekamy na lepsze czasy – w końcu te restrykcje pozdejmują i będzie można spokojnie połowić. I jakieś sensowniejsze zdjęcia porobić czy filmik nakręcić na bloga. Najfajniej będzie z płynącej równolegle łódki. Teraz to niewykonalne, bo raz, że policja gania, a dwa, to ze strachu przed wirusem nikt się jeszcze nie wodował. Ale co się odwlecze, to nie uciecze 🙂 Na razie czekam, by Henio, z tego materiału co mamy, zmontował jakiś krótki filmik. Tak ze dwie, trzy minuty pływania. Ale jak zwykle idzie mu to strasznie opornie i nie wygląda, by kapitański awans coś w tym względzie zmienił 🙂
Wujek Janek 🙂
I jak Panowie się sprawuje , nie ukrywam chyba tez sobie kupię , cena nie jest duża a wyglada na porządna – proszę o kilka informacji dodatkowo
Bardzo dobra relacja ceny do jakości. Łódka duża, wygodna, stabilna. W środku tyle miejsca, że nawet Henio jest w stanie pomieścić się ze swoimi bambetlami 🙂 W bakistach też się da sporo upchać. Wysokie burty, więc niezła dzielność na fali. Porządnie i solidnie wykonana. Po sezonie pływania nie widać, żeby miało się dziać coś złego.
Całkiem przyzwoicie pływa. Z dwiema osobami na pokładzie i silnikiem 10 KM robi ok. 23 km/h. Na piętnastce ponad 35 km/h.
Żeby nie było, że same superlatywy, to muszę szczerze przyznać, że łódka bierze wodę do płaszcza. Diabli wiedzą którędy i dlaczego. W sumie niewiele, ale jakiś tam kłopot jest. To samo ma Łysy, posiadacz bliźniaczej łódki. Z tym, że nasze pływadła cały czas stoją na wodzie, zazwyczaj bez plandeki.
Z minusów to jeszcze rowki odprowadzające wodę przy klapach bakist mogłyby mieć większą głębokość i spad.
Podsumowując, jesteśmy zadowoleni. I to nawet bardzo – łódka spełniła wszystkie nasze oczekiwania. Szczerze, to nie spodziewałem się, że za takie pieniądze da się kupić tak przyzwoite czółno 🙂
Dzięki wielkie za informacje , nie ma to jak obiektywna opinia użytkownika … Jednakże trochę mnie to martwi ( kwestia wody w płaszczu) – jeżeli ma to wasz kolega również czyli jakaś wada konstrukcyjna musi być – a w kwestii tych rowków – domyślam się ze woda wpada w czasie deszczu do środka bakist ?
Po dużym deszczu w tylnej bakiście jest zawsze woda. Jak leje kilka dni, a my nic nie robimy, to zalewa i boczną. Łódka przy pomoście, ze względu na podniesiony i przekręcony silnik, a jeszcze bardziej przez zbyt krótko zawiązane cumy, co się czasami w rozpędzie zdarzy, jest delikatnie przechylona w bok. Zbierająca się wewnątrz woda zwiększa przechył i zaczyna zalewać boczna bakistę. Leje się też do dwóch małych bakist na dziobie – nie mają odprowadzenia. Oczywiście pokrowiec załatwia sprawę, ale nigdy nam się go nie chce zakładać. Łysy bardziej zawzięty jest na porządek, pokrowiec zakłada i takich kłopotów nie ma.
Co do wody w płaszczu, to nie są to takie ilości, by stanowiły wielki problem. Łódka stoi na wodzie od końca marca, a wodę spuszczaliśmy ze cztery razy. Za pierwszym razem najwięcej, bo nie sprawdziliśmy przy wodowaniu korków spustowych, a te były niedokręcone. Jak woda się dostaje, ciężko orzec. Łysy dzwonił do producenta i usłyszał, że jak łódka na wodzie stoi, to tak już jest. Na początku ta woda to mnie deko wkurzała, ale Henio wymyślił, jak podłączać elektryczną pompkę, taką za parę groszy z Lidla, do spustu i problem praktycznie zniknął. Nie trzeba łódki wyciągać na brzeg, wypompowywanie trwa kilka minut.
Tak to wygląda. Nie jakiś cud na miarę światową czy inne szkutnicze objawienie, ale przyzwoity produkt za jeszcze bardziej przyzwoite pieniądze. Pływamy prawie codziennie i to sporo, bo głównie trollujemy, o łódkę przesadnie, a właściwie to wcale nie dbamy, a ta daje radę. Zwyczajnie jesteśmy zadowoleni z zakupu 🙂
Jeszcze jedna sprawa. W poście napisałem o zadzieraniu dziobu. Jak się okazało, to tylko podczas pływania samemu ze średnią prędkością. Przy mniejszej i w ślizgu idzie równo 🙂
ok , dziękuje – jestem umówiony na spotkanie z właścicielami / mam nadzieje ze się dogadamy po oględzinach na żywo 😉
Tu kilka rzeczy wypada jeszcze uściślić. Łódka bierze wodę jedynie (wg mnie) po obfitym deszczu kiedy do środka napada kilkadziesiąt litrów wody. Dostaje wtedy przechyłu na rufę, idą pod wodę wkręty mocujące plastykową płytę na pawęży i jest bardzo prawdopodobne że woda napływa do płaszcza otworami nawierconymi pod te właśnie wkręty. Wiosną planujemy demontaż płyty i uszczelnienie otworów na wkręty.
Tylną bakistę również zalewa tylko wtedy gdy łódka łapie przechył na rufę z powodu wody w środku, jednak zalewanie bakist dziobowych to już wada konstrukcyjna, Trzeba będzie samodzielnie porobić w nich odpływy co nastąpi również wiosną.
Nadmierne zadzieranie dzioba okazało się być spowodowane obecnością wody w płaszczu, po jej usunięciu i założeniu wolniejszej śruby łódka idzie w ślizgu normalnie czyli równolegle do powierzchni. Demonem szybkości nie jest, z nami dwoma na pokładzie (+170 kg) rozwija na 10-konnym 4-suwowym chińczyku (nominalnie 12stka) zawrotną prędkość 23-25 km/h ale to nas w zasadzie zadowala, zwłaszcza że wiąże się z niskim zużyciem paliwa.
Z tą wodą to zaraz tak wyjdzie, że pływamy łodzią podwodną 🙂 Od września do początku grudnia naleciało tego z dziesięć litrów, może mniej. Spuszczaliśmy ją już na brzegu, to było widać. Henio piwa potrafi zabrać więcej na jedno pływanie 🙂 Arek pytał, to uczciwie o tym wspomniałem, żeby nie było, że tu jakąś kryptoreklamę uprawiamy. A zalewane bakisty to kara za nasze lenistwo – łódką w sezonie pływaliśmy ze sto razy, jak nie lepiej, a pokrowiec udało się nam założyć dwukrotnie. Inna sprawa, że przydały by się odpływy. Ale w tej cenie to nierealne. Po prostu coś za coś 🙂
A, bym zapomniał. Pozdrowienia dla wszystkich ciekawskich z Jerkbaita! Google Analitics zaczął mi pokazywać ostatnio masę wejść stamtąd. Aż się zaciekawiłem, co się stało. A to ktoś temat o Krakenie odpalił i linka dał do nas. Ha, to woda na nasz młyn, bo na blogu zimą straszny zastój 🙂
Można jakiś kontakt do Pana .
Pływa Pan po Kanale Żerańskim?
Chciałbym , jeżeli byłaby taka możliwość zobaczyć ją na żywo , wejść na pokład 😁
Planuje zakup i taka możliwość zobaczenia by była pomocna .
Mój nr 606347954.
Pozdrawiam Adam
Henio na rybach (mi się coś nie chciało 🙂 ), więc odpowiem za niego. Jesteśmy z Wrocławia, pływamy tylko po Odrze, głownie na odcinku od elektrowni w mieście do jazu w Rędzinie, więc na spotkanie na Kanale Żerańskim szans nie ma 🙂 Ale zapraszam do Wrocka, na przystań harcerską Zatoka przy Długiej. Urzędujemy tam praktycznie codziennie i z popływaniem łódką nie będzie problemu.
Co do zakupu, to rozumiem, że planuje Pan zakup Krakena. Teraz oferują nowszą (niestety droższą) wersję. Poprawili w niej podobno niedoróbki powodujące zalewanie bakist i nabieranie wody do płaszcza. Potwierdza to, przynajmniej częściowo, właściciel takiej “nowości” pływający po naszym odcinku Odry. Henio zna więcej szczegółów, bo z gościem gadał kilka razy – dam mu znać, to przedzwoni do Pana.
Pozdrawiam Wujek Janek
kupiłem taką łódkę w 2021r ,ładnie wygląda, dużo bakist ale niestety po dwóch sezonach rozpadła się na dwie części góra i dół.Była na wodzie zacumowana na opłaconej przystani w pierwszym roku od lipca do października a następnie w garażu.W drugim roku tj.2022 od maja do sierpnia ok. 20.08.2022 zostałem poinformowany przez obsługę przystani że łódź tonie.niestety w płaszczu było pełno wody.w sumie po 7 miesiącach użytkowania łódź nie nadawała się do użytku.Remont kosztował mnie 1500zł.Uwagi warsztatu szkutniczego to: klej użyty do łodzi to klej do montażu ubikacji, nie przygotowane powierzchnie do sklejania, nie zablokowane relingi,zerwała się guma która była wokoło łodzi.Gdzie rękojmia?
My się deko szybciej zorientowaliśmy, że łódka pije wodę jak smok wawelski. Przez źle zamocowane spusty wody, a przy deszczu po latających relingach i przez nieszczelności łączenia poszycia. Pomogło “zaklajstrowanie” spustów. Teraz wlewają się śladowe ilości – wypompowujemy je co jakiś czas. Zrobiliśmy otwór w rogu tylnej bakisty zaraz pod klapą i przez niego wpuszczamy wężyk od pompy.
Woda w płaszczu to pryszcz. Gorzej było z zalewaniem bakist. Rowki odprowadzające wodę są płytkie i bez spadu. Jak zdrowo polało, to w bakistach było do połowy wody. A w tych małych z przodu jeszcze więcej. Widać, że projektant to miał średnie, delikatnie mówiąc, pojęcie o temacie. Porobiliśmy w rowkach odpływy, ale i tak do tylnej bakisty lubi się nalać.
Guma też nam zleciała, ale to jak raz typowe, gdy nie przyłapie się jej w kilku miejscach śrubami czy nitami. We wszystkich łódkach tak miałem 🙂
Podsumowując, z łódki łowi się elegancko, ale niedoróbki projektu i wykonania dają się we znaki. Podobno nowsza wersja jest deko porządniej zrobiona, ale głowy za to nie dam 🙂
Panowie, a jak z jej stabilnością. Mam ponton od paru ładnych lat. Szukam łodzi ze względu na większy pokład. Ale najbardziej zależy mi na stabilności. Spinninguję na stojąco zazwyczaj w 2 osoby. Jest to możliwe na tej łódce? Podejście w dwóch do jednej burty grozi wywróceniem?
Wiele rzeczy można Krakenowi zarzucić, ale na pewno nie brak stabilności. O żadnych wywrotkach nie ma mowy, nawet jak się we dwóch usiądzie na jednej burcie. Łódka ma wysokie bardzo burty, przez co jest wewnątrz głęboka. Fajnie się z niej przez to łowi na stojąco. Nie czujemy się, jakbyśmy stali na desce do krojenia unoszącej się na wodzie, bo mamy przed sobą wysoką barierkę – burtę. Ogólnie łódka jest pod względem wędkarskim doskonale pomyślana (chyba, że tak elegancko wyszło producentowi przez przypadek 🙂 ). Rażą w niej natomiast niedoróbki związane z nieszczelnościami, źle zaprojektowanymi odpływami przy bakistach, latającymi relingami itp. atrakcjami. Podobno w nowszej wersji jest lepiej, ale ja tego nie widziałem i powtarzam tylko plotki.