Łowienie okoni na boczny trok do zajęć wybitnie męskich nie należy. Ot, taka zabawa. I jak każda zabawa, by była zabawą udaną, wymaga odpowiednich warunków. W naszym przypadku pogodowych. Delikatny sprzęt, finezyjne prowadzenie przynęty nieszczególnie konweniują z zimnem i porywistym wiatrem. A tak właśnie było w ostatnią niedzielę. Wolałbym w taką pogodę posmalić trochę ciężkimi główkami i dużymi gumami. Może by się jaki sandacz najął. Ale Henio się uparł, że nakręci wiekopomne dzieło o różnych metodach łowienia okoni. Nie było wyjścia. Kolejna wyprawa do naszej okoniowej Mekki w rogu pierwszego zimowiska.

Nie liczyłem specjalnie na jakieś sukcesy. Raczej myślałem, że tylko zmarzniemy, podziębimy się i sprawa skończy się lataniem z Pimpkiem po weterynarzach. A z planów kinematograficznych Henia wyjdzie to co zwykle. Czyli kompletna klapa i porażka. A tu na zimowisku czekała na nas całkiem miła niespodzianka. Okonie okazały się lepsze od pogody i dały się łowić. Bez jakichś specjalnych rewelacji, ale padło kilka niebrzydkich. Z marznięciem i przeziębianiem też nie było tak źle. Tylko Henio nie zawiódł moich oczekiwań. Filmiku z różnymi metodami połowu okoni (Henio planował pokazać opad, bocznego i dropa), ubarwionego dodatkowo wynurzeniami Henia na ten temat,  nie będzie. Jego kamerka kolejny raz odmówiła posłuszeństwa. A jak już coś nagrała, to z widoczną na ekranie datą sprzed kilku lat. I za to właśnie Henia lubię. Można na nim polegać 🙂

Poniżej kilka fotek z niedzielnej wyprawy. I to nie tylko z mojej kamerki. Udało się też coś odzyskać z filmików kręconych przez Henia, co samo w sobie już stanowi znaczny postęp 🙂

Okoń 30 cm na gumę z opadu

Okoń 25 cm na gumę z opadu

Okoń 25 cm na gumę z opadu

Okoń 25 cm na gumę na boczny trok

Okoń 35 cm na gumę z opadu

Okoń 35 cm na gumę z opadu

Okoń 35 cm na gumę z opadu

Okoń 25 cm na gumę na boczny trok

Okoń 25 cm na gumę z opadu

Brakuje jednego zdjęcia. Ryby dnia. Niestety, nie naszej. W rogu nie łowiliśmy sami. Jak przypłynęliśmy, to na brzegu stał gość i smalił obrotówką. Tak na oko czwórką albo piątką Aglią. W pewnym momencie zniknął. Myślałem, że sobie poszedł zniechęcony brakiem wyników. W każdym razie nie było go widać. Jak raz zmieniałem baterię w kamerze, gdy zobaczyłem, że na takie białe coś, zacumowane przy nabrzeżu (taka biała pływająca platforma – widać ją w niektórych ujęciach w górze ekranu przed pomarańczową barką) wyskoczył boleń. I to taki słusznych rozmiarów. Jak nic siedemdziesiąt centów. Albo i większy. Myślałem, że to w pogoni za drobnicą tam wylądował. Ale po chwili pojawił się brzegowy łowca. Łowił dalej, tylko schowany gdzieś przed wiatrem. Zwijał żyłkę i widać było, że to on wciągnął bolka na platformę. Raźno zeskoczył na nią, porwał bolka pod pachę i poleciał smażyć. A już najedzony pewnie do końca życia będzie twierdził, że na bolenie to najlepsza jest Aglia nr 5 🙂

Nie miałem w niedzielę specjalnie natchnienia do kręcenia filmu. Niby włączyłem kamerę, ale jakoś tak bez przekonania. Coś się tam nagrało, więc tak dla porządku czy z innego kronikarskiego obowiązku zmontowałem kilka ujęć. Z samych lądowań okoni w łódce. Żeby film nie wyszedł taki kobylasty jak poprzedni. Da się od biedy oglądać 🙂

 

Wujek Janek 🙂