Rekordowy sezon

Tegoroczny sezon sumowy, przynajmniej jak na razie, jest dla nas rekordowym. Niestety, jego „rekordowość” nie objawia się łowieniem co drugi dzień dwumetrowych potworów. W ogóle z rozmiarami łowionych sumów jest nietęgo. Za to ilości wyciągniętych sumów biją wszelkie...

Plaga kijanek czyli początek sezonu trollingowego

Czerwiec dla mnie i Henia to chyba najbardziej wyczekiwany miesiąc w roku. Powodem owego wyczekiwania w żadnym razie nie są rozpoczynające się w tym miesiącu wakacje czy puszczanie wianków w Noc Świętojańską. Czekamy na rozpoczęcie sezonu sumowego! A przy okazji i...

Taki sobie maj

Tegoroczny maj nie należał pod względem wędkarskim do szczególnie udanych. Przynajmniej dla nas. I nie ma tu co zwalać winy na dziwaczną pogodę i inne takie. Po prostu o braku sensownych sukcesów przesądziło przede wszystkim nasze lenistwo. Zwyczajnie w naszym wieku...
Wędkarskie sukcesy i porażki Wujka Janka i Marudnego Henia

Przejdź do kalendarza brań

Sukcesy wędkarskie Wujka Janka

Ta ostatnia niedziela

Ta ostatnia niedziela

Właściwie nie niedziela, a cały, w dodatku długi weekend. Prawdopodobnie ostatni w tym roku z tak piękną pogodą. Oczywiście nie zamierzaliśmy go z Heniem zmarnować. Po nędznym czwartkowym występie wiele sobie nie obiecywaliśmy, ale nie ukrywam, że płomyk nadziei tlił...

Powrót w mikro stylu

Powrót w mikro stylu

Całe lato i początek jesieni przesiedziałem w ogródku u siebie na wsi. W tym czasie na rybach byłem z pięć razy i jedyny sukces, jaki w trakcie owych "razów" odniosłem, to udana ucieczka przed atakującym stadem szerszeni. Wkurzyłem je próbując uciąć uschnięty konar...

Sum zamiast bolenia

Sum zamiast bolenia

Kilka cieplejszych dni i woda ożyła. Przynajmniej pod elektrociepłownią, gdzie zazwyczaj czaimy się z Heniem na bolenie. Bolki się wyraźnie ruszyły. Henio w czwartek, i to bez mojego światłego kierownictwa, wyjął dwa i liczyliśmy, że w weekend połowimy. Niestety,...

Sukcesy wędkarskie Marudnego Henia

Koronaboleń

Koronaboleń

Uzupełnienie nowej łódki w postaci 12-konnego chińskiego czterosuwa o nazwie "Storm" wreszcie przyjechało. Na oddanie go, w razie gdyby okazał się kompletnie niechodliwym szmelcem, mam całe dwa tygodnie a tu władza ogłosiła całkowitą blokadę miejsc publicznych  i...

Weekendy z okoniami

Weekendy z okoniami

Cóż, dziadzieje człowiek na stare lata, no bo właściwie kiedy ma dziadzieć jak nie wtedy? Nowy rok, początek lutego, zima taka, że i lata zimniejsze bywały, a ja jeszcze nie rozpocząłem sezonu. Wujek Janek drugi miesiąc ściga nad Parsętą te swoje urojone trocie, a ja...

Mściwy sum

Mściwy sum

Dzisiejszy wpis będzie krótki ...... albowiem klepanie w klawiaturę obolałą dłonią, której jeden z palców kilka dni wcześniej został przebity kotwicą wędkarską, do przyjemności nie należy. Piszę go jednak z samozaparciem godnym lepszej sprawy, głównie ku rozwadze tym...

Sprzęt, przynęty i metody łowienia. Poradnik wędkarski

Woblery sumowe na Odrę

Woblery sumowe na Odrę

Łódkę sprawiliśmy sobie przede wszystkim z myślą o sumach. Ponieważ możliwość zatłuczenia jakiegoś wąsatego wiosłem z góry wykluczyliśmy, trzeba było zadbać o sprzęt. Kijek miałem już upatrzony wcześniej, taki jednoczęściowy Dragonik do 140 gram, przy kołowrotku też...

Blog Wędkarski

Blog wędkarski o spinningowaniu i trollingu zdecydowaliśmy się prowadzić dla zabawy. Głównie po to, by się chwalić swoimi sukcesami (a co!!!) i pomniejszać ewentualne porażki, udzielać światłych wędkarskich rad, wyrażać niepochlebne opinie na temat PZW, oczerniać a wyjątkowo i pochwalić kolegów po kiju, opisać jakieś ciekawe łowisko albo metodę łowienia. Ogólnie mówiąc, by snuć takie tam wędkarskie dyrdymały. Oczywiście wszystko z przymrużeniem oka. Jak to wędkarze.

Ryby łowimy praktycznie od zawsze, w naszym przypadku to już ponad pięćdziesiąt lat, z czego wspólnie prawie czterdzieści. Mieszkamy we Wrocławiu i naszym głównym łowiskiem jest podwrocławska Odra, a odkąd sprawiliśmy sobie łódkę, to przede wszystkim jej odcinek na wysokości Osobowic i Kozanowa. W moim przypadku to może nie do końca prawda, bo dwa, trzy miesiące w roku spędzam nad Parsętą i jej dopływami. Bez Henia, bo leniowi nie chce się po krzajach łazić i woli d… łódką po Odrze wozić. Jako osoby już życiowo doświadczone potrafimy odróżnić rzeczy ważne od tych mniej istotnych i na łowienie ryb zawsze potrafimy znaleźć czas. Wiadomo, robota to nie …, stać może cały rok. Nad wodą w sezonie jesteśmy praktycznie codziennie. W sumie wędkarstwo to dla nas już nałóg, w moim wypadku dodatkowo pogłębiony, gdyż wręcz obsesyjnie konstruuję wszelkie przynęty spiningowe, przede wszystkim woblery. Henio też się z czasem zaraził, ale przebieg choroby jest u niego znacznie łagodniejszy.

Od początku lat dziewięćdziesiątych łowimy jedynie na spinning. Teraz doszedł jeszcze trolling z ręki. Gliździarstwo jako takie jest nam z gruntu obce, a samych miłośników nadziewania na haczyk jakichś tam drobnych żyjątek mamy w głębokiej pogardzie. Ryby męczymy, ale ich nie mordujemy. Zazwyczaj, bo Heniowi czasami się zdarzy coś zatłuc i pożreć. Ale sporadycznie i nigdy okazowych egzemplarzy. Ja, by nie stawać przed jakimiś tam dylematami, obligatoryjnie wypuszczam wszystko. Nie chodzi tu o ideę no kill którą uważam za nawoływanie do zoosadyzmu. Wędkarstwo wywodzi się nie od wyrywania muchom nóżek a z czasów, gdy mężczyzna szedł na łowy, by zdobyć mięso dla rodziny. I tego się trzeba trzymać. Z tym, że należy pamiętać, że czasy się zmieniły, nie ma obowiązku zamordowania wszystkiego co na haku, i powinno, szczególnie w przypadku drapieżników, przeważać gospodarskie myślenie. Osobiście do problemu podchodzę jak do sprawdzania zawartości lodówki – nic nie wyjmuję, jedynie sprawdzam, czy aby pełna i w razie potrzeby będzie co zjeść.

Zapraszam, Henio zresztą też, do czytania naszego blogu. Miło nam będzie, jak napiszecie komentarz. Czy to będzie pochlebna opinia, czy nie, to nie ma znaczenia. Ostatecznie uzyskania powszechnego poklasku nie wymieniłem wśród powodów powstania tego blogu. Miłej zabawy 🙂

Wujek Janek