Całe lato i początek jesieni przesiedziałem w ogródku u siebie na wsi. W tym czasie na rybach byłem z pięć razy i jedyny sukces, jaki w trakcie owych “razów” odniosłem, to udana ucieczka przed atakującym stadem szerszeni. Wkurzyłem je próbując uciąć uschnięty konar starej wierzby, który zwalił się na moją ulubioną miejscówkę na Parsęcie. Dostałem trzy strzały znikąd, ratowałem się skokiem do wody z prawie czterometrowej skarpy. Spuchłem momentalnie i do domu dowlokłem się właściwie po omacku. Sąsiad dowcipniś, jak mnie zobaczył, to stwierdził, że przytyłem coś ostatnio 🙂

Powrót do Wrocka odkładałem z dnia na dzień i jakoś tak zeszło do końca października. Ale w końcu wróciłem. Oczywiście z poważnymi planami co do wędkarskich sukcesów. Co prawda Henio szybko mój zapał ostudził, stwierdzając, że nie tylko on (co dziwnym wcale by nie było 🙂 ), ale nikt nic sensownego nie łowi. Oczywiście na słowo nie uwierzyłem, ale faktycznie, na Odrze lipa.

Okoń na lekki trolling

Ryb małe, ale luz ogromny 🙂

Plan na wczorajszą wyprawę mieliśmy prosty – złapać cokolwiek. Czyli średnio lekki trolling wzdłuż brzegów z nadzieją na jakieś szczupaczki i okonki. W rezerwie plan B – cięższa artyleria i próba ułowienia jakiegoś wąsatego. I w zasadzie plan udało nam się zrealizować. Tyle, że w skali mikro, bo właśnie takie były nasze zdobycze. Trzy widelce ledwie ponad 30 cm i sześć okonków kole wymiaru. Poniżej kilka z moich czwartkowych zdobyczy:

Szczupak na trolling

Okoń na trolling

Szczupak na trolling

Oczywiście jest i filmik z naszych zmagań. Za specjalny to on nie jest, ale tak dla porządku, by przerwać czteromiesięczny zastój na naszym kanale na YouTube, zmontowałem w całość kilka ujęć:

 

Cóż, ryby nie dopisały, ale wspaniała pogoda, złota jesień na Odrze w najlepszym wydaniu, znacznie zrekompensowała brak sukcesów. Spłynęliśmy całkiem zadowoleni. I z nadziejami, że następnym razem będzie lepiej. Co jak raz ma racjonalne podstawy – gorzej być już raczej nie może 🙂

Pozdrawiam Wujek Janek 🙂