Dokładnie rok temu cieszyliśmy się z Heniem jak dzieci z prezentu, który dostaliśmy od pogody pod choinę. Wydawało się, że to wyjątkowy dar losu te kilkanaście stopni ciepła w końcu grudnia. Mogliśmy komfortowo gromić okonki, a w ostatni dzień, dosłownie w ostatnim rzucie, nawet się na boczniaka szczupaczek miarowy najął. Fajnie było i nie myśleliśmy, że tak elegancka końcówka grudnia szybko się powtórzy. A tu niespodzianka. Następny grudzień i powtórka z rozrywki. Nawet szczupak w ostatnim rzucie się zameldował. Jakaś pętla czasowa czy co? 🙂

Łódkę ściągnęliśmy z wody już na początku grudnia, bo zapowiadali spore przymrozki. Pozostało nam więc łowienie z brzegu. Głównie udzielał się Henio. Chłopak, po zeszłorocznej klęsce jego dziwacznych metod, przemógł się i zaczął łowić okonki tak, jak nakazuje rozum i praktyka. I teraz, nie mogąc nacieszyć się sukcesami, dzień w dzień prześladuje pasiaste na Zatoce. Mnie tam okonki już specjalnie nie cieszą, ale od czasu do czasu towarzyszę mu w tym procederze.

I po sezonie. Większość łódek już na brzegu gotowa do zimowania. Nawet pomost harcerze ściągnęli…

Jakichś wielkich sukcesów jakościowych podczas ostatnich wypadów nie zanotowaliśmy, ale drobnicę mogliśmy przerzucać do woli. Henio nawet zaczął zabawiać się szukaniem gumy, na którą nic nie weźmie. A ma w czym przebierać, bo ściągnął z Aliexpressa milion wzorów i kolorów. Nie wiem po co mu to. Sam przez prawie trzydzieści lat do bocznego troku używałem jedynie motorowych paprochów i plemników Mannsa. Ostatnio się złamałem i dodałem do amunicji jeszcze motorowe i fioletowe jaskóły. I w zupełności wystarcza 🙂 Ale Henio to przecież Henio. Nazwać go ekscentrykiem to mało powiedziane 🙂

Okonie brały co najwyżej wymiarki, ale któregoś dnia udało się Heniowi namierzyć stado krasnopiór. Niestety, zdjęć czy filmiku z tego wydarzenia nie ma. Jak raz polazłem na cypel sprawdzić, czy się jaki sandacz z opadu nie najmie, a Henio próbę nagrywania swoją kamerą przypłacił jej utopieniem. W sumie dobrze, bo badziew był straszny. Gówniane parametry i stałe problemy z włączeniem w tempo. A na dodatek jakiś dziwaczny format nagrywania. Żeby połączyć filmiki z obu naszych kamer, trzeba było wszystko przekodowywać. Mam nawet filmik z żałosnych prób wyłowienia kamery grabiami, jakie podjął Henio. Ale litościwie go nie opublikuję 🙂

Mi z kolei trafił się któregoś dnia na boczny trok boleń. Niewielki co prawda, ale miła odmiana po przerzucaniu okoniego drobiazgu. I miarowy szczupaczek, o którym już wspominałem. Wczoraj, w ostatnim rzucie. Już się zbieraliśmy i tak na odchodne zmieniłem jaskółkę na małego predatora. Do bocznego ich nie używam, ale jakoś mnie tak naszło. Ze trzy rzuty i szczupły. Najdziwniejsze, że nie obciął. Połknął głęboko, przyponik 0,08 ze zwykłej żyłki i nic. Tępaczek zębowy się taki trafił 🙂

Boleń na boczny trok Odra

Boleń na boczny trok Odra

Boleń na boczny trok Odra

Boleń na boczny trok Odra

Szczupak na boczny trok Odra

Bolek na motorową jaskółkę i szczupaczek na predatorka. Na boczny trok oczywiście. Szczupaczka to tradycyjnym już można nazwać – równo rok temu też podobnego na zakończenie wyjąłem 🙂

Na ostatni dzień, czyli na wczoraj, miałem poważnego “plana”. Zamierzałem nakręcić “prawdziwny” film wędkarski o łowieniu okoni. Taki z gadką wstępną, teorią, dobrymi radami, wymądrzaniem się i całym tym bezsensownym kłapaniem dziobem. Nawet jakieś statyczne ujęcie na początek miałem wstawić. Takie szarpiące wędkarską duszę 🙂  I g. z tego wyszło. Zapomniałem zapasowych akumulatorków. Miałem tylko do połowy rozładowany w kamerce. I zamiast wędkarskiej epopei, dzieła na wskroś epickiego a wiekopomnego, powstała poniższa “Parada maluchów”. Na tyle wystarczyło elektryki 🙂

 

Zamiast wiekopomnego dzieła parada okoniego drobiazgu 🙂

To chyba ostatni wpis w tym roku na blogu. Dziś Wigilia, więc ryby tylko na stole. A potem jakąś zimę zapowiadają, to się chyba do Nowego Roku nie połapie. Wesołych Świąt więc i sukcesów w Nowym Roku. Samych Sukcesów!!!

 

Wujek Janek 🙂