Po całkiem udanym jaskółkowym poniedziałku wtorek sobie odpuściłem. Za to Henio nie wymiękł. Tyle, że po okonkach nie było już śladu. Woda znacznie opadła i gdzieś się wyniosły. Złapał tylko kilka drobiazgów niegodnych uwagi. Trochę mnie to zmartwiło, bo liczyłem, że zabawiając się z okoniami dotrwam jakoś do rozpoczęcia sezonu trollingowego. Z drugiej strony to nie uwierzyłem mu za bardzo. Henio jest za mały mistrz, żeby mi mówić, czy ryby biorą, czy nie 🙂

Środę zaczynamy jak to my, skoro świt, tak zaraz po dwunastej. Woda, jak stwierdził Henio, znacznie wyższa niż dzień wcześniej. Była nadzieja, że okonie wróciły. Ale nic z tych rzeczy. Na kamieniach przed mostem ani brania. Przenosimy się pod trzciny. Tu już lepiej, ale szału nie ma, choć początek miałem niezły. Prawie rzut po rzucie trzy okonki, co jeden, to większy, od wymiarka do trzydziestaka. Niestety, progres załamał się. Czwarty okonek był już standardowym kurduplem.

Okoń na boczny trok Odra

Pierwszy okonek z serii. Wymiarek

Okoń na boczny trok Odra

Drugi okoń. Ciut większy od pierwszego

Okoń na boczny trok Odra

Trzeci. Okonek już pod 30cm. Niestety, po nim progres się już załamał 🙂

Henio odpowiada tylko jedną sztuką. Za to całkiem przyzwoitą. Nie, żeby jakiś potwór. Zwykły wymiarek, ale po dwóch dniach przerzucania dziesięciocentymetrowych okonków znaczny postęp 🙂

Okoń na drop shota Odra

Wreszcie wymiarek po dwóch dniach łapania 🙂

Początek naszych środowych zmagań możecie obejrzeć na zamieszczonym poniżej filmiku.

 

Pod trzcinami rewelacji nie ma, płyniemy szukać okonków gdzie indziej. Po drodze zahaczamy o kamienie – nie mogłem uwierzyć, że nic tam nie ma. Ale faktycznie, zero okoni. Nawet magiczne fioletowe jaskółki nie pomagają. No to na wejście do Portu Miejskiego. Co prawda kotwiczyć tam nie wolno, ale Rzecznej coś ostatnio nie widać i nie ma komu nas stamtąd przegonić. Pchacz obsługujący barki z węglem stoi przy kei, więc też nie będzie przeszkadzać.

Przy porcie z kolei mi nie idzie. Henio odrabia straty i przez moment jest remis. Jeszcze jeden okonek i Henio zaczyna prowadzić. W końcu wyciągam okonka. Nie ma więcej, jak siedem centymetrów, ale sztuka się liczy. Znowu remis 🙂  W ogóle, to muszę wyjaśnić, o co chodzi z tymi prowadzeniami i klasyfikacjami. Jak łowimy razem, to zawsze urządzamy takie wewnętrzne zawody. We wszystkich możliwych kategoriach. Np. ryba dnia, okoń dnia, najmniejsza ryba dnia, ilość złowionych ryb (kategoria open), ilość poszczególny gatunków itd.

 

Filmik pokazuje, jak prowadzimy klasyfikację w naszych wewnętrznych zawodach. Co prawda jest z innego dnia, ale doskonale pasuje do tego miejsca 🙂

Nawet potrafimy liczyć zaczepione do zestawu małże. Ale tu są zazwyczaj kłótnie, czy liczy się małż uczepiony ciężarka, czy nie. Gdy łowię zwyczajnie z opadu, obstaję, że się nie liczy – mam wtedy przewagę nad Heniem łowiącym zazwyczaj na drop shota. Gdy łowię na boczny trok, dopuszczam te “ciężarkowe”. To się nazywa taktyka zawodów wędkarskich 🙂

Z okoniami było haniebnie słabo, a że wiatr ucichł nieco, przystąpiliśmy do realizacji planu B. Próbujemy połowić szczupaki w dryfie, od portu do cypla. Technicznie wychodzi nam to całkiem nieźle. Spływamy z włączonym na luz silnikiem. Prąd nas  niesie powoli wzdłuż brzegu, tylko od czasu do czasu koryguję położenie silnikiem. Młócimy wodę pod różnymi kątami, ale bez jakichkolwiek efektów. Zmarnowaliśmy tylko masę czasu, a przy okazji narobiliśmy się, jak na przodku w kopalni.

Hol ryby Odra

W ostatnim rzucie Henio zacina okonia na remis. Od razu było widać, że to coś większego

Okoń na drop shota Odra

Faktycznie, okoń przepiękny 🙂

Okoń na drop shota Odra

Siatka podbieraka tak była splątana, że musiałem podbierać rękoma

Po próbie łowienia zębatych mamy w zasadzie już dość, ale z drugiej strony zrobiło się tak miło na wodzie, że żal nam kończyć. Płyniemy jeszcze na małą dogrywkę pod trzciny. Trzeba w końcu rozstrzygnąć, kto wygra nasze zawody 🙂 Rewelacji żadnych, ale udaje mi się wydłubać jednego okonka. Już zacząłem rozwodzić się, jak to mistrz rzutem na taśmę rozstrzygnął klasyfikację i takie tam. Ale to Henio pokazał, jak wygląda prawdziwy rzut na taśmę w wielkim stylu. Praktycznie w ostatnim rzucie wyciąga okonia pod 40 cm. Wyjątkowo zasłużony remis 🙂

Poniżej filmik z heniowego rzutu na taśmę. Głównie o motaniu się (to ja 🙂 ) z podbierakiem. Ale i okonka można przy okazji popodziwiać 🙂

 

Wujek Janek 🙂