…tylko niestety bolenie nic o tym nie wiedzą, więc póki co nasze tegoroczne wędkarskie osiągnięcia zarówno ilościowe jaki jakościowe w tej kategorii prezentują się bardzo skromnie.
Wprawdzie usiłuję robić co mogę i umiem żeby ten stan rzeczy choć odrobinę zmienić ale tegoroczna wiosna niestety nie stwarza ku temu zbyt wielu okazji. A to pogoda zupełnie do boleniowania nieodpowiednia bo za zimno/ za ciepło/za wietrznie/ za deszczowo/ za słonecznie (niepotrzebne skreślić) a to sumy w łowisko wpłyną i zepsują całą zabawę, a to zarobić jakieś pieniądze trzeba więc mimo sprzyjającej aury chwilowo nici z planowanego łowienia… Prawda jest jednak taka że po prostu nie bardzo mamy ochotę skupić się nad zagadnieniem i poświęcić mu dostatecznie dużo czasu.
Najpierw fontanna wody wzbita przez bolenia w trakcie ataku na przynętę,…
Wczoraj (tj. pechowego dnia maja) również pogoda zapowiadała się zdecydowanie niepewna w związku z czym Wujek Janek orzekł że niebo jest jakieś takie zachmurzone więc być może będzie padać i niewykluczone że będzie za chłodno a w ogóle to jest tak jakoś nieszczególnie, więc jemu nie bardzo się chce płynąć na umówioną dnia poprzedniego wyprawę. Ja się jednak zawziąłem i postanowiłem jechać sam, zwłaszcza że od dłuższego czasu miałem w planach popracować trochę przy łódce, Z robotą uwinąłem się w miarę sprawnie i już około 15:30 zakotwiczyłem na naszym najbardziej obiecującym boleniowym łowisku. A że dzień wcześniej grzebałem trochę w ustawieniach kamerki to na początek poczułem się w obowiązku wypróbować jej działanie.
…potem prawidłowy hol ryby…
Włączyłem ustrojstwo, po chwili usłyszałem charakterystyczne pipniecie (znaczy nagrywa) więc posłałem od niechcenia woblerka w kierunku wypływu wody z elektrociepłowni (akurat płynęła dość ciepła i całkiem wartko), bardziej po to żeby sprawdzić czy kamerka po zmianach prawidłowo ogarnia plan niż w nadziei że akurat teraz cokolwiek złowię. Efekt okazał się zgodny z moimi oczekiwaniami a nawet je przekroczył.
…następnie równie fachowe jej podebranie i lądowanie…
Nie dość że nowa nastawa kamerki okazała się dużo lepsza od poprzedniej to właśnie w takiego byle jak zarzuconego i niechlujnie prowadzonego woblerka uderzyła moja największa (równo 72 cm) tegoroczna rapka. A sukces był podwójny, bo dzięki włączonej kamerce mogłem chyba po raz pierwszy w mojej kinematograficznej karierze uwiecznić cała akcję od samego początku do końca..
…i na koniec zwrócenie boleniowi wolności.
Drugi rzut pusty, ale już w trzecim na wędce melduje się drugi boleń, tym razem w rozmiarze żałośnie małym. Zwłaszcza w porównaniu z wielkością woblera.
W trzecim z kolei rzucie znowu boleń, dla odmiany zdecydowanie najmniejszy z tegorocznych.
Kilka rzutów później znowu atak ryby 60+ w woblera, niestety chybiony, a potem już zupełnie nic. Przez kolejne 3 godziny 55 minut biczowałem wodę bez najmniejszego nawet rezultatu, jeżeli nie liczyć wypłynięcia na powierzchnię zainteresowanego moim woblerem sumka, lekko licząc co najmniej półtorametrowego, który najwyraźniej także postanowił zapolować na bolenie.
Kluczowe momenty czwartkowych zmagań możecie prześledzić na poniższym filmie:
Czwartkowe polowanie na bolenie
Mimo, że tu i ówdzie wciąż dostrzec można było oznaki żerowania rapek, ryby już do końca starannie omijały okolice łódki i ignorowały każdą przynętę którą im podawałem.
Najnowsze komentarze